Translate

środa, 4 sierpnia 2010

Moje Indie. Przygoda nie pyta o adres .

PROLOG, CZYLI PORANNA MODLITWA


Pewnej wiosennej niedzieli, gdy poranne powietrze dawało jeszcze poczucie rześkości, nie trzeba było włączać ani klimatyzacji, ani wentylatorów, a okna w całym domu pootwierane były na oścież, przez uchylone drzwi prowadzące do mojego pokoju wpadł promień słońca, który przyniósł ze sobą błękitny dym i intensywny zapach sandałowego kadzidełka. Rozmarzony, nie do końca obudzony, zerknąłem przez szparę w drzwiach na to, co działo się w wielkim salonie. Tu moja zaprzyjaźniona rodzina zazwyczaj przyjmowała gości. Typowy living room, z dwiema obszernymi sofami, stolikami, fotelami, pufami do siedzenia, dywanikami, lampami i lampkami, szafkami i regałami pełnymi książek. Nie było tam telewizora i – o dziwo – mimo że to dom rodziny bramińskiej – nie było żadnego ołtarzyka, a wizerunki hinduskich bóstw i świętych stanowiły raczej artystyczne dopełnienie wnętrza. Tym bardziej zaskoczyło mnie to, co właśnie zobaczyłem. Wszędzie unosił się dym z kadzidła, z jednego z kątów cicho sączyła się poranna raga w wykonaniu mistrza fletu Hariprasada Chaurasii, a po salonie snuł się pan domu ubrany w białe szarawary zwane tu ćuridar i w błękitną koszulę zwaną kurta. W ręku trzymał białą chustkę i coraz to znikał za rogiem, filarem czy w którymś z kątów, a ja widziałem tylko jego cień, gdy to skłaniał się nisko, to znów wyginał się do tyłu, machając białą chustą – to tu, to tam... Zaciekawiony tym niezwykłym rytuałem, a zarazem nie chcąc przeszkadzać ojcu rodziny prawdopo- dobnie w porannej modlitwie, siedziałem na swoim łóżku w bezruchu i cicho jak mysz pod miotłą.
-------------------------------


Moje Indie. Przygoda nie pyta o adres - ebook

 

Jarosław Kret
polski
333
Świat Książki




Darmowy fragment 

Pełna wersja dostępna na:
www.blanka.nextore.pl


---------------------------------------------------------

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

adtxt