Dziennikarzy, którzy ujawnili nagrania z restauracji Sowa & Przyjaciele, nielegalnie podsłuchiwały aż dwie specjalne grupy policjantów.
" Rząd Platformy uderzył w demokrację...
Michał Szułdrzyński http://www.rp.pl/Komentarze/301129859-Rzad-Platformy-uderzyl-w-demokracje.html
Nawet jeden sygnał o nielegalnym podsłuchiwaniu dziennikarzy przez służby mógłby stanowić ostrzeżenie o zagrożeniu dla demokracji. Niestety, nie mamy do czynienia z jednym sygnałem, ale całą serią sygnałów, które powinny wywołać alarm. I nie chodzi tym razem o zagrożenie ze strony PiS, ale Platformy."
Po ujawnieniu afery przez tygodnik „Wprost” wybuchł skandal. Do redakcji, by zabezpieczyć nagrania, weszła w brutalny sposób ABW. Teraz dowiadujemy się, co robiła policja. Okazuje się, że latem 2014 r. w KGP powołano dwie tajne specgrupy.
Pierwsza, utworzona w czerwcu, miała ustalić, kto podsłuchiwał VIPów, kto był inspiratorem i jaki miał cel.
Miesiąc później nieoczekiwanie powstała druga grupa specjalna złożona już tylko z funkcjonariuszy BSW. Miała „ustalić ewentualny udział funkcjonariuszy organów ścigania w rozpowszechnianiu nagrań ze spotkań funkcjonariuszy publicznych w warszawskich restauracjach”. – W kierownictwie MSW pojawiła się teza, że za nagraniami stoją służby: ABW i CBA, które oficjalnie miały wyjaśnić kulisy tego procederu.
Nie ufano im, stąd pomysł, by powołać tajną grupę, która ich skontroluje – sugeruje nasz informator. Jak wynika z audytu, zadania grupy powołanej w BSW były niejasne. Naruszając procedury, prowadziła ona nierejestrowaną kontrolę operacyjną.
Podsłuchy zakładano w ramach innych śledztw kryminalnych, osobom rzekomo nieznanym i na czas do pięciu dni. Nie wpisywano ich do rejestru, dlatego nie wiedziały o tym sądy. Po co ta zasłona dymna? – By ukryć nadużycia w podsłuchiwaniu tak dużego grona osób bez zgody sądu – ocenia jeden z naszych rozmówców.
Więcej w najnowszym numerze Rzeczpospolita - e-wydanie – 9/2016 dostępnym na: www.nexto.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz